– „Tu poznasz to, czego nie widać, a co wpływ na Twoje życie” – głosi hasło na Pani stronie. Czym jest to magiczne „coś”?
– Tym coś jest świat z którym mamy tak samo dużo problemów jak z tym widzialnym, konkretnym. Oczywiście mówię o naszych myślach i uczuciach – tych prawdziwych, często nieuświadamianych sobie albo skrywanych przed innymi. Ludzie zawsze wiedzieli, że w tym świecie ważne jest uporządkowanie, że tkwi w nim trudna do zdefiniowania siła, nazywana najczęściej mocą wewnętrzną człowieka. Ona jest niczym kapitał, który można inwestować dobrze lub fatalnie, stosować albo nie dla kreowania teraźniejszości i przyszłości. Póki co wiemy, że dociera się do tego kapitału poznając siebie, poprzez koncentrację, naukę operowania swoją wolą.
– Jaką moc Pani posiada? Do czego można ją wykorzystać?
– Jestem zwyczajnym człowiekiem, który zafascynował się niewidoczną ale jakże ważną dla naszego życia przestrzenią. Od 18 lat publikuję wiedzę dotyczącą tej sfery życia. Odbieram przekazy czyli całe wykłady „płynące” dzięki wejściu w stan skupienia, koncentracji, uchwyceniu kontaktu z częstotliwościami trudnymi przez nas do odebrania. Cały wszechświat jest pełen fal, których jeszcze nie rozumiemy. Przekazy mówią o nas i naszym życiu, pomagają zrozumieć system siły i słabości człowieka, gloryfikują tzw. Prawa Godności Istnienia, uniwersalny system wartości. Obserwując wewnętrzny świat człowieka, doradzam w sprawach najróżniejszych – decyzjach osobistych, zawodowych, w problemach w związkach. W naszych aurach tkwi wiedza o nas, ta prawda o której wspomniałam. Źle wychodzimy zaprzeczając jej. Zupełnie się nie zgadzam z poglądami, że nasze pomyłki miały takimi być, nie popieram idei przeznaczenia, karmy jako nieodwołalnych determinantów ani roli przypadku w naszym życiu. Po prostu, z danego potencjału coś może wyniknąć, albo nie, a my możemy na ten potencjał wpływać. Wiele zależy od tego, czy łączymy się z czyś, z kimś umiejącym stworzyć z nami wspólny potencjał jedności, którym będziemy realizowali wspólne cele, czy nie. Prowadzę warsztaty i wykłady na ten temat. A do czego mogę jeszcze tę wiedzę wykorzystać – pokaże jutro.
– Skąd u Pani takie niezwykłe talenty? Kiedy się pojawiły i czy od początku widziała w nich Pani coś pozytywnego?
– Dowcip polega na tym, że ja w takie rzeczy nigdy nie wierzyłam! Przyszło samo. Ktoś wpajał mi, że istnieje sfera pozamaterialna, chciałam to zweryfikować. I tak się zaczęło. Początkowo pisałam jako przekazy teksty rozprawek filozoficznych, potem umiałam już je mówić do słuchaczy non stop nawet przez 1,5 godziny. Od znawców zagadnienia dowiedziałam się, że to są przekazy. Straszono mnie roztaczając wizję obłędu i dezaprobaty przez moje otoczenie. Na szczęście te zapowiedzi się nie sprawdziły. Do dziś opublikowałam 17 książek, przez lata prowadziłam program w itv. A co najważniejsze – mimo zbliżania się do 60 lat jestem zdrowa, uśmiechnięta, pełna optymizmu. Jesteśmy tacy jaki jest nasz stan ducha. Tego się nie przypudruje, ani nie zafarbuje!
– Kiedy zetknęła się Pani z pojęciem channelingu? Czy było to po odkryciu, że ma Pani takie zdolności czy wcześniej?
– To było w 1993 roku. Po napisaniu tekstu, który został opublikowany w mojej pierwszej książce, powiedziano mi tę nazwę. Ale jest staromodna! Myślę, że ludzie już przekroczyli niejedną granicę poznania, która wydawała się kiedyś nie do przekroczenia. W tej dziedzinie też te granice są przekraczane. Archaizmem jest traktowanie naszego wnętrza, świata ducha jako tabu poznawczego – również w kwestii relacji człowieka z istotami będącymi poza materią. Wprost przeciwnie, w sobie staramy się w ten sposób odnaleźć to, czego zaczyna coraz bardziej brakować w obecnym świecie – wrażliwości, dobra, uczciwości, jedności, miłości, poczucia bezpieczeństwa i wsparcia w naszych zmaganiach z rzeczywistością. Ogromną potrzebą współczesnego człowieka jest wiara w siebie, w ludzi i możliwość życia w dobrym dla wszystkich świecie. Coraz częściej niby realizujący się w swoim życiu ludzie, zaczynają czuć się nieszczęśliwi. szukają odpowiedzi, o co chodzi…
– Jak wygląda Pani praca? Jak zwykle przebiegają warsztaty i co dzieje się podczas sesji indywidualnych?
– Prowadzę dużo warsztatów, również poza granicami Polski. W tym roku prowadziłam je w Egipcie i w Hiszpanii. Za kilka dni jadę do Wiednia. Nagrywam te zajęcia. Przyjaciele pomagają mi je spisywać. To materiał z którego powstaje książka. Pisuję również od lat artykuły do tygodnika „Gwiazdy mówią” oraz miesięcznika „Czwarty wymiar”. Warsztaty dostosowuję do percepcji grupy. Najczęściej jest to mój wykład omawiający całą tematykę, odpowiadam na różnorodne pytania ludzi, mówię przekazy, uczę koncentracji, oczyszczania i porządkowania siebie, swoich myśli i uczuć, osiągania stanów jedności ( również swojego ducha ze swoim ciałem), pokazuję pomagające w tym ćwiczenia. Od pewnego czasu mówię o innym kodowaniu siebie – jego celem jest właśnie maksymalne czerpanie ze swojego potencjału. Nie wierzmy, że mamy go zbyt mały. Po prostu nie każdy ma szansę go uruchomić. Podczas sesji indywidualnych zapisuję na kartce imiona ludzi, których dotyczy sprawa i ich wiek. Jest to dla mnie przyczynek do uchwycenia kontekstu w którym się aktualnie znajdują. Lubię mieć możliwość zobaczenia zdjęć osób nieobecnych na takim spotkaniu. Odpowiadam na zadawane konkretne pytania. Nie stosuje innych pomocniczych rzeczy. Koncentruję się na tych osobach, szacuję ich możliwości i brak perspektyw, czuję co jest dla nich właściwe, co będzie drogą pod górę, na którą mimo starań nie uda im się wejść. Mówię też o tym, czy z ich aur wynika perspektywa zdrowia, jedność czy np. rozstanie.
– Jest Pani w stanie na przykład teraz przewidzieć, czy do końca roku w Polsce wydarzy się coś niezwykłego? Albo czy 21 grudnia 2012 nastąpi koniec świata?
– Proponuję nie wierzyć w bzdury o końcu świata! Opowieści takie pojawiały się też przed 2000 rokiem. Wielu czuje się silnymi gdy inni się boją. Nie dajmy się wprowadzać w chaos. Kalendarz majów? Chwała im, że tak ogromna przestrzeń czasu widzieli z perspektywy swojej teraźniejszości! Pora, byśmy my zaczęli widzieć coś dalej, więcej dla siebie i przyszłych pokoleń! Faktem jest jednak, że mamy w tych czasach szalone przyspieszenie zmian dokonujących się na ziemi, jako postęp cywilizacyjny, ale również tych zachodzących w ludziach. Bardzo się zmieniamy – w zakresie poglądów, upodobań, pragnień, moralności i odwagi domagania się bycia szczęśliwym i zdrowym człowiekiem! To jest bardzo pozytywne. Jedynie niebezpieczeństwo tkwi w braku posiadania własnego zdania, gdy pojawia się tak wiele i to sprzecznych ze sobą poglądów prawie na każdy temat! Tym bardziej warto przemyśleć i przedyskutować siebie! Kończy się świat przestarzałych poglądów – np. o konieczności cierpienia, bycia w jednym związku mimo braku w nim porozumienia. Padają i padać będą autorytety, bo społeczeństwo staje się coraz mniej sterowalne. I dobrze, bo trzeba trochę wyremontować naszą rzeczywistość. W rozwoju duchowym ludzie już doceniają wagę stawania się doskonalszym, innym. W Polsce te procesy widać na każdym kroku, również w polityce. Potraktujmy za nasz sukces, że tak wiele nieprawidłowości dostrzegamy, że na tak wiele się nie godzimy! W Polsce zmieni się arena polityczne, będą szybsze wybory, a skala kompromitowania się aktualnych decydentów będzie sprzyjała innym ruchom w dojściu do władzy. Im to się stanie szybciej, tym lepiej dla nas.
– Jest Pani osobą posiadającą oddanych fanów. Co daje Pani ludziom?
– Wiarę w siebie, w sens swojego życia, w dobrą perspektywę swojej przyszłości. Również kontakt ze sferą ducha nie identyfikującą się z kierunkami religijnymi, filozoficznymi, gloryfikującą uniwersalne prawdy dotyczące człowieka. Słyszą, że nie są determinowani przez moce tego i tamtego świata, że mogą sami kreować siebie.
– Nawet najbardziej szanowane osoby zajmujące się ezoteryką nastawione są na atak ze strony osób, które nie wierzą w „cuda”. Czy Pani też spotyka się z negatywnymi uwagami lub niechęcią? Co Pani zarzucają?
– Nigdy przez te lata nie spotkałam się z negatywnymi uwagami. Kiedyś w Krakowie, profesor psychiatrii, gdy dowiedział się czym się zajmuję, zasugerował grzecznie, że takich jak ja leczy się u niego w klinice. Odpowiedziałam, że jeśli taka jest jego diagnoza, chętnie poddam się leczeniu. Popatrzył na mnie uważnie i odparł – pani jest normalna. W moim środowisku wszyscy wiedzą czym się zajmuję, oglądano mnie latami w tv, nigdy nie sprawiono mi z tego powodu przykrości. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę udowodnić źródła moich przekazów, nawet się nie staram. Wystarczy mi np. zadowolenie kobiety, której kilka dni temu powiedziałam, by natychmiast poszła do lekarza, bo coś złego dzieje się w jej jamie brzusznej. Był to ostatni moment, by nie wrosła jej w macicę przesunięta wkładka antykoncepcyjna.
– Czy zdarza się, że ktoś próbuje przetestować Pani umiejętności podczas warsztatów lub sesji indywidualnych? Pamięta Pani taki przypadek?
– Nie. Moim celem jest przede wszystkim propagacja wiedzy. Cudów robić nie potrafię, niestety! Są chwile w których się coś wie, chwyta co się zdarzy, odczuwa zagrożenie, widzi ciemne strony motywów ludzkich zachowań lub czuje co wyniknie z takiej a nie innej decyzji. To nie zachodzi na zasadzie „wrzuć monetę, wyskoczy odpowiedź”. Pomaga w tym współpraca z pytającym, bo celem nie jest mnie testowanie, tylko znalezienie najlepszego rozwiązania problemu. Widzę siebie w uwalnianiu nas od zabobonów i ograniczników w tej wiedzy.
– Jaka jest Pani skuteczność? Jak często udaje się faktycznie komuś pomóc? Jaka historia do dziś nie daje Pani spokoju lub do dziś wywołuje dumę i wzruszenie?
– Nie ma nieomylnych, zapewne wiele razy pomyliłam się. Do dziś nie daje mi spokoju zdarzenie, które miało miejsce w mojej okolicy. Przez 2 tygodnie, gdy przez pewne miejsce przejeżdżałam samochodem, słyszałam „Patrz na pobocze”. Brałam pod uwagę, że może coś wyskoczyć z lasu pod samochód, albo, że mogę potracić niewidocznego pieszego. Tego dnia starałam się zapamiętać ludzi których mijałam – chłopaka w kolorowej czapce, dziewczynę przechodzącą przez ulicę. Zamordował ją. Nie wyczułam tej sytuacji. A duma? Każda sytuacja, gdy udaje się kogoś podnieść z wewnętrznego upadania. Pewien pan załamał się, bo bankrutowała jego firma. Powiedziałam, żeby chwilę zaczekał, bo niebawem wejdzie do niego ktoś przejeżdżający obok i zaproponuje kupno tej firmy. Dodałam, by jej nie sprzedawał tylko wszedł z ta osoba w spółkę. Tak się stało. Dziś to bardzo dobrze funkcjonująca, międzynarodowa firma. I zdarzenie sprzed kilku dni – chłopak, prawnik chciał zrezygnować z pracy, wyjechać. Powstrzymałam go mówiąc, że osiągnie to, czego dziś nie bierze pod uwagę. Powiedział, że będzie mi wdzięczny do końca życia, bo dziś ma własną kancelarię w Warszawie. To, co się mówi do ludzi, musi paść na podatny grunt. Najbardziej szkoda, gdy tracimy wspaniałe szanse z braku wiary w siebie, gdy robimy głupstwa wiele kosztujące, bo uciekamy od prawdy. Nawet jeśli tej prawdy szukamy niezbyt udolnie, warto.